|
www.malaksiaznica.fora.pl Małe forum na którym użytkownicy umieszczają swoje powieści
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
I jak Wam się podobało? |
Super!!! |
|
50% |
[ 2 ] |
Dobre |
|
25% |
[ 1 ] |
Takie sobie |
|
0% |
[ 0 ] |
Słabe |
|
0% |
[ 0 ] |
Koszmarne!!! |
|
0% |
[ 0 ] |
Budyń |
|
25% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
Meryiel
Aktywny użytkownik
Dołączył: 19 Paź 2010
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Nibylandii Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:22, 19 Paź 2010 Temat postu: Saga o nastoletnich Asasynach |
|
|
Wiem, wiem... Zaraz uznacie, że to plagiat, podróba, kradzież praw autorskich itp... Ale od razu chcę Was poinformować, że pisząc tę książkę, nie miałam na myśli plagiatu, czy coś w tym stylu, jedynie pisałam tę książkę dla siebie i zostałam namówiona przez przyjaciół i rodzinę aby ją opublikować. Książka jest napisana na podstawie gry: "Assassin's Creed" Osobiście uważam, że jest do bani, ale może Wam przypadnie do gustu Książka jest już napisana w całości, ale na razie publikuję tu tylko 3 rozdziały. Miłego czytania!
__________
Obiekt nr 18
Mary
Wiek: 13 lat
Waga: 45 kg
Wzrost: 165 cm
Grupa krwi: 0-
Narodowość: USA
Cechy psychologiczne: Buntownicza, chaotyczna, nierozważna, trudna do opanowania. Sierota. Zmieniała rodzinę zastępczą rodzinę 10 razy. Mogą wystąpić problemy ze współpracą. - Annabeth
Przodek wybrany do tego zabiegu:
Marian
Wiek: 12/13 lat
Waga: 45 kg
Wzrost: 165 cm
Narodowość: nieznana
Rok: 1196/1197
Historia osobowa: Jej matka zmarła gdy miała dwa lata, a ojciec został zamordowany w 1191 roku.
Cechy psychologiczne: Nierozważna, odważna, bystra.
Rozdział 1
"W którym poznaję 'siebie' w roku 1191 i dowiaduję się, że jestem zabójczynią"
Pamiętam tylko mocny cios w tył głowy, a potem ciemnosć. Gdy się ocknęłam leżałam na szarym łóżku w małym pokoju. Ściany były pomalowane na biało.
- Dzień dobry!- powiedziała kobieta o czarnych, kręconych włosach, czarnych oczach, w czarnej, krótkiej pódnicy i w czarnej, haftowanej bluzce. Miała najwięcej z 30 lat. Zęby wyszczerzyła w sztucznym uśmiechu. Nie odpowiedziałam.
- Jestem Annabeth.- powiedziała, a w jej oczach dostrzegłam błysk.- Wiesz, że to niegrzecznie się nieprzedstawiać? Zreszą i tak bedziesz się nazywać "Osiemnastka"- uśmiech zniknął z jej twarzy.- A teraz chodź! Musimy zacząć sesję.
Co? Jaką sesję? Co oni chcą mi zrobić!?
- No? Co jest z tobą? Wstawaj, albo będę musiała użyć przemocy! A tego chyba nie chcemy, prawda?
Rzeczywiście. Nie chciałam. Mimowolnie wstałam i udałam się za Annabeth. "Osiemnastka"? Co to ma niby znaczyć!? Przeszłyśmy przez długi korytarz i dotarłyśmy do wielkiej, pustej sali pośrodku, której znajdował się dziwny podświetlony stół, komputer, oraz biurko. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Przy stole stał męźczyzna w szarym garniturze i białym płaszczu.
- Och! Panna eee...- niedokonczył i wyjął z pod płaszcza kartki, przegladając je szybko.- ... Eee... Panno... Mary.- dokończył- zapewne znasz już pannę Annabeth. Nazywam się... Po prostu mów mi "Profesorze".
Annabeth uśmiechnęła się krzywo
- Podejdź tu.- poprosił- Nie bój się... Nie zrobimy ci krzywdy...
Profesor usmiechnął się pogodnie i w przeciwnieństwie do Annabeth, szczerze. Był łysy i miał... Wydaje mi się, że brązowe oczy. Był tak trochę po 40-tce i nosił lekko przekrzywione okulary na czubku nosa. Po plecach przebiegł mnie kolejny zimny dreszcz. Coś się we mnie zagotowało. Stanęłam w lekkim rozkroku... No i się zaczęło... Nie dziwię się, czemu lekarze chcieli mnie wysłać do psychiatryka. Gdy tylko czuję zagrożenie, przyjmuję pozycję obronną, a postacie i przedmioty zaczynają się świecić na różne kolory. Wystarczy, że ktoś wtedy poruszy się choćby o milimetr, a ja atakuję. Bez zastanowienia. Wszyscy lekarze twierdzili, że to nadpobudliwość, albo problemy psychiczne z powodu braku rodziny, lub przebywania z innymi dziećmi w sierocińcu, które robiły sobie ze mnie worek treningowy... W rzeczywistości, to ja zwykle robiłam z innych dzieci worki treningowe, ale i tak nie sądzę, że ktoś z ADHD, lub inną chorobą psychiczna, od razu czując zagrożenie jest w stanie użyć nawet zębów, aby pokonać przeciwnika i od razu ustawia się w pozycji obronnej. No i oczywiście nigdy nie słyszałam o wypadkach kiedy ktoś widział postacie, lub przedmioty podświetlające się na różne kolory. Annabeth przebiegł dreszcz, a profesor westchnął.
- Uspokój się... Naprawdę nie chcemy cię skrzywdzić...
- Jasne... To może utniemy sobie partyjkę pokera przy tym stole?- prychnęłam.
- Ma charakterek.- stwierdziła Annabeth
- Taaak...- ponownie westchnął profesor.- jest zupełnie jak "Piętnastka", prawda?
Annabeth pokiwała głową.
- Masz dwa wyjścia.- zaczęła- Albo dobrowolnie podejdziesz do tego stołu, położysz się na nim, a my w spokoju bedziemy mogli zacząć sesję...
- ... Albo bedziemy zmuszeni cię uśpić- dokończył profesor
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam zapewniać się, że nic mi nie grozi. Podziałało. Profesor i Annabeth przestali świecić się na czerwono, a ja rozluźniłam się i podeszłam do stołu. Nie chciałam zostać uśpiona. Zresztą, kto by chciał?
- Grzeczna dziewczynka- powiedział profesor
- Nie jestem tak grzeczna.- mruknęłam.
Profesor zaśmiał się, a Annabeth podeszła do komputera obok stołu i zaczęła wystukiwaćcoś na klawiaturze.
- Ekhem...- chrząknął profesor
Annabeth przewróciła oczami.
- Czy musisz wykładać o sesji temu bachorowi?
- Pacjent to pacjent, panno Annabeth. Musi znać swoją "diagnozę".
Wzdrygnęłam się na słowo "pacjent".
- Ale najpierw może nieco się zapoznamy?- zaproponował profesor
- Czy znałaś swoich rodziców?
- Nie.- odpowiedziałam posłusznie.
- Czy cokolwiek kiedyś o nich słyszałaś?
- Nie.
- Na pewno?
- Tak.
Tu profesor na chwilę przerwał, po czym kontynuował dalej;
- Nazwisko?
- Nie znam.
- Wiek?
- Dwana... Trzynaście lat.
Właściwie nie wiem, czemu odpowiadałam na te wszystkie pytania. Przecież to jacyś zupełnie obcy ludzie, nie wygladający, aby mieli dobre zamiary.
- Od kiedy nie posiadasz serdecznego palca?
- Eee...- nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie. Nigdy nie zwracałam zbytniej uwagi na mój wygląd. Wiedziałam tylko, że mam długie, brązowe wlosy i niebieskie oczy.
- Trafiła do sierocińca, gdy miała zaledwie niecały miesiąc.- odezwała się niespodziewanie Annabeth- Miała 3 lata kiedy przyjęła ją pierwsza rodzina zastępcza. Po roku przyjęła ja druga.
- Czemu nie została w pierwszej?- zainteresowal się profesor.
- Mała była nieznośna. Biegała po domu jak opętana, wspinała się po szafkach, demolowała dom, zadusiła kota... I tak przez 10 lat przprowadzała się od jednej rodziny zastępczej, do drugiej... Parę miesięcy temu uciekła od państwa Reeve...
Zapewne musiała znaleźć moje dane w internecie, gdyż nie lubiłam się nimi zbytnio dzielić. Szczególnie, że nie miałam z kim...
- No dobrze. Teraz trochę lepiej się znamy- powiedział profesor
- Chyba TY "teraz trochę lepiej mnie znasz"- poprawiłam w myślach
- Panno Annabeth?
- Tak?
- Proszę znaleźć jakieś najstabilniejsze wspomnienie, aby Mary mogła się zsynchronizować z przodkiem...
- Połóż się!- rozkazała Annabeth
Położyłam się. To dziwne, ponieważ mój mózg nie wydał żadnego polecenia na zmianę pozycji ciała.
- Ciekawe... Dalaś jej coś Annabeth?- spytał profesor
-Och... Nic takiego... Tylko parę pigułek "uspokajających"...
Prawdopodobnie to wlaśnie przez te pigułki "uspokajające" odpowiedziałam na wszystkie pytania profesora wbrew i wykonałam polecenie Annabeth wbrew własnej woli.
- Dobrze panno Mary.- zaczął profesor- Czy wiesz co to jest...
- Daruj sobie wykład profesorku!- przerwała Annabeth- Nie mamy czasu na "wykłady". Powiem to w skrócie; za chwilę cofniesz się do roku 1191 i zsynchronizujesz się ze swoim przodkiem, czyli wcielisz się w życie twojej odpowiedniczki żyjącej za czasów trzeciej krucjaty, kapujesz?
- N... Nie, kapuję- odpowiedziałam szczerze
Profesor ponownie westchnął, a świat zaczął rozmazywać mi się przed oczami.
- Byle tylko nie...
I dalej już nie uslyszałam...
____________________________________________________________
Nie martwcie się! To jeszcze nie koniec 1 rozdziału! Wiem, że to jest okroppne, ale mam nadzieję, że przynajmniej ma sens... Postaram się jak najwcześniej napisac na forum pierwsze wspomnienie. Dzięki za czytanie
Synchronizacja z przodkiem / rok 1191
__________________________________________________
Dziewczynka. Mała dziewczynka. Tłum ludzi wokół niej. Szary kapturek zaciągnięty na głowę. Ludzie nie zwracają na nią uwagi. Stoi z wyciągniętymi dłońmi. Prosi o jałmużnę. Obraz się rozmazuje.
__________________________________________________
Wieża. Na dachu wieży stoją dwie osoby. Dorosły męźczyzna i mała dziewczynka. Dziewczynka ma conajmniej z 7 lat. Męźczyzna kładzie rękę na jej ramieniu. Ojciec. Tak, to jej ojciec. Wręcza jej coś. Złoty medalion. Obraz się rozmazuje.
__________________________________________________
Willa. Piękna willa pośrodku miasta. Dziewczynka śpi w łożku. Na szyji ma złoty medalion. Przy oknie stoi ojciec dziewczynki. Wydaje się być zaniepokojony. Drży. Budzi dziewczynkę. Ktoś puka do drzwi. Puka? Nie, wali w nie pięścią. Słychać krzyk. Do pokoju wpadają czterej męźczyźni z bronią. Strach. Jeden z nich w czarnych szatach i czarnym kapturze spogląda na dziewczynkę, po czym na jej ojca. Paraliżujący strach. Z rękawa jego szaty wysuwa się ostrze. Podbiega w stronę dziewczynki, w jego oczach płonie nienawiść. Chcę zabić dziewczynkę. Ból. Kropelki ciepłej krwi na jej twarzy. Krew ojca. Klęczy przed nią. Pierś ma przebitą ostrzem. Zdoła tylko wyszeptać; "Uciekaj!". Nienawiść. Męźczyzna w czarnych szatach wysuwa ostrze z ciała ojca. "Uciekaj!". Dziewczynka odwraca się i wyskakuje przez okno. W oczach ma łzy. Noc. Pada deszcz. W oddali słychać grzmoty. Biegnie przez ulice miasta. Nie odwraca się ani na moment. Męźczyźni podążają za nią. Doganiają ją. Kątem oka dostrzega jak zakapturzona postać wysuwa swe ukryte ostrze. Zamyka oczy, wciąż biegnąc. Męźczyzna w czarnym kapturze skacze. Cud. Dziewczynka wciąż biegnie. Żyje. Odwraca głowę. Anioł. Anioł w białej szacie. Siłuje się z zakapturzoną postacią. "Uciekaj!". Słychać krzyk. Zapach krwi. Biegnie dalej. Nie zatrzymuje się. Obraz się rozmazuje.
__________________________________________________
I znów dziewczynka pośrodku tłumu. Ma może z osiem lat, nie więcej. Szary kapturek zaciągniety na głowę. Wyciąga dłonie w błagalnym geście. Prosi o jałmużnę. U lewej dłoni nie ma serdecznego palca. Powiew chłodnego wiatru. Ktoś kładzie jej monetę na ręku. Podnosi głowę. Anioł. Anioł w białej szacie. Biały kaptur zasłania część jego twarzy. Dziewczynka widzi tylko jego łagodne rysy twarzy. Uśmiecha się do niej. Odchodzi. Dziewczynka stoi tak jeszcze chwilkę po czym rusza w ślad za Aniołem. Przepycha się przez tłum. Nie spuszcza Anioła z oka. Podąża za nim. Wychodzi z tłumu. Anioła już nie ma.
__________________________________________________
Nie pamiętam kiedy znalazłam się w łóżku. Usiadłam.
"Co za dziwny sen"- pomyślałam i rozejrzałam się dookoła.
Dopiero po chwili zauważyłam profesora i Annabeth.
- I jak ci się podobało?- spytał profesor
- "Podobało" co?- dopiero po chwili zrozumiałam, że to nie był sen. To była przeszłość.
- Twoje wspomnienie.- odpowiedział profesor- A dokładniej wspomnienie twojego przodka.
- Taa... Było dość... Straszne.- stwierdziłam
- Tak się cieszę, że zdałaś test i będziemy mogli kontynuować sesję!
- Zdałam... test?
- Teraz wreszcie będziesz mogła wcielić się w życie przodka!
- Wcielić się w życie przodka?
- Podczas sesji bedziesz przeżywać to co twój przodek...
- A dokładniej mówiąc, staniesz się nim.- wtrąciła dotąd milcząca Annabeth.
- To znaczy...
- ... Że będziesz odczuwać wszystkie uczucia przodka, słyszeć jego myśli, patrzeć na świat jego oczami...- uprzedziła mnie Annabeth
- A potem?- spytałam
- Po czym?
- Po mojej sesji?
Profesor chcrząknął
- Zobaczymy...- odparła spokojnie Annabeth
Po plecach przebiegł mnie zimny dreszcz. Myślałam jak stąd zwiać.
- Czego wy w ogólę ode mnie chcecie!? Porwaliście mnie, wsadziliście do tej maszyny i odtwarzacie wspomnienia mojego przodka! Po co to wszystko!?
- Po pierwsze;Nie chcemy nic od ciebie, a od twojego przodka. Po drugie; Sama położyłaś się na tej "maszynie", a po trzecie;... Posiadasz, a raczej twój przodek posiadał barzo cenną informację...- odparła z niudawanym Annabeth- No i oczywiście potrzebujemy ciebie, abyś... wykorzystała te informację....
- Ale ja jestem tylko zwykłą trzynastolatką! Nie posiadam żadnych specjalnych mocy nadprzyrodzonych!!!
- Ależ posiadasz! A zresztą... Nie jesteś "zwykłą trzynastolatką"...
- W takim razie niby kim!? Kosmitką!?
- Nie. Jesteś Assassynką.
Rozdział 2
"W którym wcielam się w mojego przodka i spotykam Assassyna."
Assassyn-zabójca. Ale ja nie mam nic wspólnego z żadnymi Assassynami! Pierwszę słyszę o 'Assassynach'!
- Potrzebujemy pewnej informacji od twojego przodka- powiedziała Annabeth
Nie odpowiedziałam. Wciąż byłam w szoku po tym co usłyszałam.
- Nie jestem żadną Assassynką!- krzyknęłam po chwili zastanowienia.
- Ależ jesteś! Jak inaczej wytłumaczysz brak serdecznego palca?- spytal profesor
- Nieszczęśliwy wypadek!- odparłam szybko
Annabeth parsknęła.
- Nie! To u Assassynów dziedziczne!- zapewniał profesor
- A jak wyjaśnisz "orli wzrok"?- wtrąciła Annabeth
- Co?
- "Orli wzrok". To wtedy kiedy postacie, lub przedmioty, świecą się na różne kolory w zależności od ich intencji.- odpowiedział profesor.
- Np.: sojusznicy świecą się na niebiesko.- dodała Annabeth
- Dokładnie! Dzięki temu Assassyni mogą łatwo stwierdzić jakie zamiary mają postacie, lub czy są ich sojusznikami. "Orli wzrok" działa także na przedmioty, które mogą wejść z Assassynem w interakcję.
- Np.: drzwi.- Annabeth skrzywiła ię lekko- Czy teraz już kapujesz co to "orli wzrok'?
- Skąd wy w ogólę wiecie, że oś takiego mam!- krzyknęłam po chwili milczenia
- Ach, to proste!- zaczął profesor- Po pierwsze czytaliśmy co nieco o twojej dziwnej "wadzie" wzroku w twoich aktach, a po drugie gdy miałaś właśnie zacząć swoją pierwszą sesję 'włączyłaś' swój "orli wzrok" i przyjęłaś pozycję obronną, co także jest chcarakterystyczne u Assassynów.
- 'Włączyłam'?
- Tak. Assassyni kontrolują kiedy chcą użyć "orlego wzroku", a kiedy nie. Na razie jeszcze nie umiesz nad tym panować, ale z czasem nauczysz się.
- To bardzo przydatna umiejętność.- wtrąciła Annabeth- szczególnie przydaję się w tłumie, gdzie możesz odróżnić zwykłych przechodniów od agentów, którzy cię śledzą...
- Annabeth...
Zrozumiałam, że nie jestem jedyną Assassynką w tym pomieszczeniu.
- Ale po czym poznaliście, że używam go w danej chwili?- kontynuowałam
- No więc...
- Źrenice oka zwężają się, a tęczówki momentalnie zmieniają kolor na szary.- uprzedziła profesora Annabeth
- Właśnie.
Zamrugałam odruchowo.
- Czy teraz już wierzysz, że jesteś Assassynką, czy mamy ci dalej tłumaczyć jak pięciolatce?- spytała ironicznie Annabeth
Wierzcie mi, lub nie, ale trudno jest sobie uświadomić, że jest się zabójcą.
- Wstawaj Osiemnastko! Musimy kontynuować sesję!
- "Osiemnastko"?
- Właściwie powinnaś nazywać się 'Obiekt numer 18", ale "Osiemnastka" brzmi prościej.- zaśmiała się Annabeth
___________________________________________________
- Jeszcze tylko jedno pytanie!- krzyknęłam gdy już leżałam na ów dziwnej maszynie, dzięki której mogę oglądać wspomnienia swojego przodka- Jak nazywa się ta, eee... Maszyna?
- "Animus wesja 3.0"- powiedział profesor
- "Wesja 3.0"? Czy to znaczy, że były... poprzednie wersje?
- A jak myślisz Osiemnastko? Czemu jest "wersja 3.0" i czemu nazywasz się "Osiemnastką"? Hę?- spytała Annabeth
- Eee...
- Co za domyślnosć!- stwierdziła ironicznie, po czym spojrzała na profesora.
- Annabeth!- zaczął- Dość tych gierek! Ustaw najstabilniejsze wspomnienie!
- Miłego seansu...- zdążyłam jeszcze usłyszeć za nim świat rozmazał mi się przed oczami...
_________________________________________________________________________
- Hej mała! Wstawaj! Już dojechaliśmy do Jerozolimy!- usłyszałam gdy wóz się zatrzymał.
Usiadłam, przeciągnęłam się i rozejrzałam dookoła. Zatrzymaliśmy się tuż przy bramie głównej. Jerozolimę otaczały ogromne mury i jedyna droga do miasta prowadziła przez ów bramę główną. Na dodatek pilnowali jej strażnicy, a w nocy zamykano wjazd, więc gdy ktoś dotarł do miasta po zmierzchu, musiał czekać do rana, aż strażnicy znów ją otworzą. Strażnicy pilnowali także by do miasta nie dostali się żadni włóczędzy i... Inne podejrzane typki. W tym ja. Od bodajże 5 lat 'nielegalnie' podróżuję od miasta żyjąc z kradzieży i żebractwa. Mam prawie 13 lat, a moim domem jest ulica. Gdy miałam coś około roku straciłam matkę, a niecałe 6 lat później; ojca. Nie widzę przed sobą świetlanej przyszłości. Na świecie nie ma dobrych ludzi, którzy zaoferują mi nocleg, lub parę monet. No, może z wyjątkiem kupca, z którym przyjechałam do Jerozolimy. Poznałam go w Akce... A raczej on poznał mnie, gdy ukrywałam się w jego wozie przed strażnikami za kradzież paru miedziaków. Zaoferował mi przejazd z Akki do Jerozolimy w zamian pomoc przy towarach i koniach. Zgodziłam się. I tak miałam już dosyć 'pozostałości' Akki (Akka w 1187 roku została częściowo zniszczona). No, ale oprócz kupca nie znam innych 'dobrych' ludzi. Na ogół widzę takich mężczyzn, którzy na mój widok szczerzą zęby i pogwizdują. Na ich widok robi mi się niedobrze i staram się jak najprędzej od nich oddalić. Są także kobiety w bogato szytych sukniach, które wytykają mnie palcem i szepczą coś między sobą. Zwykle to waśnie one wyganiają mnie z bogatej dzielnicy miasta, krzycząc: "Wynoś się stąd, ty śmierdziuchu!" i chichocząc przy tym. Ale najgorsi są żebracy. Ci, z którymi żyję na co dzień. Gapią się na mnie jak na jakąś 'gorszą' choć często sami wyglądają gorzej ode mnie. Popychają mnie, plują na mnie, naśmiewają się ze mnie... Są także inne dzieciaki głodujące i żyjące z żebractwa. Na początku głównie z tego żyłam... Ale potem zrozumiałam, że żebractwo nie ma sensu. Inni i tak nie dadzą Ci nawet złamanego grosza. Dlatego zaczęłam kraść. Nigdy nie zdarzyło się, aby ktoś łaskawie dał mi chociaż jednego miedziaka. No… Prawie nigdy… Ale to był Anioł!
- No? Siadaj koło mnie na koźle (miejsce na wozie gdzie siedzi woźnica)!
Do wozu podszedł strażnik.
- Stać! Kto jedzie?
- Witam. Jestem kupcem z Akki. Sprzedaję dzbany i kosze wiklinowe.
- Acha… A ta dziewczyna?
- To moja córka.
Strażnik przyjrzał mi się uważnie.- Hm… W porządku. Możecie jechać.
Od kiedy w roku 1191 w trzech miastach; Akce, Damaszku i Jerozolimie miała miejsce tajemnicza seria zabójstw, podwojono straż i zamknięto wszystkie bramy prowadzące do miasta, z wyjątkiem bramy głównej. Wjechaliśmy na rynek. Chociaż Jerozolima była o wiele mniejsza od Akki i Damaszku, miasto było uważane za jedno z najważniejszych w Ziemi Świętej. Na ulicach tłoczyli się ludzie, a kupcy zachwalali swoje towary. Podjechaliśmy pod jeden z pustych straganów na rynku i wysiedliśmy z wozu. Pomogłam kupcowi wyładować towary i napoiłam konie.
- Dziękuję ci za pomoc, drogie dziecko.- powiedział kupiec
- Nie. To ja panu dziękuję- odparłam i skłoniłam się. Kupiec zaśmiał się i wręczył mi parę miedziaków. Jeszcze raz skłoniłam się i odeszłam od straganu.
- Tylko tym razem lepiej na siebie uważaj!- krzyknął za mną
- Dobrze!- obiecałam i udałam się w stronę meczetu (kościoła muzułmanów).
Zmierzchało. Musiałam znaleźć jakieś miejsce, gdzie będę mogła przenocować. Najlepiej jakiś stog siana. Zaciągnęłam na głowę mój szary kaptur i podeszłam do ściany meczetu. Obejrzałam się, czy w pobliżu nie ma żadnych strażników i czy ktoś mnie nie obserwuję. Nie zauważyłam nikogo podejrzanego w zasięgu mojego wzroku. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam się wspinać po ścianie. Nigdy nie miałam problemów ze wspinaniem się na budynki. Robiłam to często, gdy chciałam zwiać strażnikom, lub po prostu żeby zorientować się w jakiej części miasta jestem. Meczet nie był wysoki, więc szybko wspięłam się na jego szczyt. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam coś… A raczej kogoś… Po dachach budynków biegł jakiś człowiek! Przetarłam oczy i spojrzałam jeszcze raz. Człowiek w białych szatach zeskoczył z dachu i wtopił się w tłum. Serce zaczęło walić mi mocniej. Anioł. Nie czekałam dłużej. Również zeskoczyłam z meczetu i zaczęłam przepychać się przez tłum.
- Złodziej!- usłyszałam, a koło mnie przemknął chłopak w takim samym szarym kapturze, co ja.
- Tam jest!- krzyknął strażnik wskazując palcem… Mnie.
- O-o…- mruknęłam, odwróciłam się i puściłam biegiem.
- Łapać go! Nie pozwólcie mu uciec!- wrzeszczał strażnik
Wspięłam się po jednym z budynków na dach i miałam nadzieję, że strażnicy się ode mnie odczepią. Zwykle dawali sobie spokój. Ale nie tym razem. Jeden ze strażników podstawił drabinę, a reszta zaczęła się po niej wspinać. Zaklęłam cicho i zaczęłam uciekać skacząc od dachu jednego budynku, do drugiego.
Na szczęście byłam szybsza od strażników, ale na moje nieszczęście w pewnym momencie potknęłam się o jedną z dachówek i spadłam z budynku. Uderzyłam twarzą o ziemię. Fartem nie złamałam nosa. Znajdowałam się w ciemnym zaułku. Szybko wstałam i już miałam biec dalej, gdy wtem usłyszałam;
- Tam jest!
I ktoś złapał mnie mocno za rękę. Dopadli mnie. Strażników było około 20-tu. Próbowałam się wyrwać.
- Nic nie ukradłam! To tamten chłopak!
- Skoro nic nie ukradłaś…- zaczął strażnik trzymający mnie za rękę w czarnym hełmie- … To czemu przed nami uciekałaś?
Jęknęłam.
- Oddaj to, a może darujemy ci życie…
- Ale ja nic nie mam!
- W porządku… Dam ci ostatnią szansę. Oddaj mi to, albo… Wiesz jaka kara spotyka złodziei?
Jęknęłam jeszcze głośniej.
- Zobaczymy jak sobie poradzisz bez swoich rączek…- Wyszczerzył zęby strażnik w czarnym hełmie- Przytrzymajcie ją!
Dwaj strażnicy podbiegli i chwycili mnie pod ręce.
- Najpierw lewa, czy prawa?
Nie odpowiedziałam.
- W takim razie zaczniemy od lewej.
Próbowałam się wyrwać. Bez skutecznie. Strażnik trzymający moją lewą rękę, puścił mnie na ułamek sekundy po czym ponownie schwycił, tym razem za moją dłoń. Wyprostował mi rękę, a strażnik w czarnym hełmie wyciągnął swój miecz. Podszedł do mnie i przymierzył się do ciosu. Pisnęłam cicho po czym wrzasnęłam na całe gardło;
- Pomoocyyy!!!
Strażnik zaśmiał się i uniósł miecz. Zamknęłam oczy. Strach. Usłyszałam charkot i ze zdziwieniem stwierdziłam, że wciąż posiadam moją lewą rękę. Otworzyłam oczy. Strażnik w czarnym hełmie stał z uniesionym mieczem i rozwartymi ustami, z których lała się krew. Upadł. Anioł. Anioł w białych szatach. Kaptur zasłaniał jego twarz.
- To Assassyn! Brać go!- usłyszałam
Strażnicy gromadą rzucili się na niego. Wyciągnął swój miecz i zaszarżował na jednego ze strażników przebijając mu pierś ostrzem, po czym skoczył na następnego i poderżnął mu gardło. Krew trysnęła na wszystkie strony. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nikt mnie już nie trzyma. Miałam ochotę zwiać stąd jak najszybciej, ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Wpatrywałam się jak mój wybawca bez trudu rozprawia się ze strażnikami. Po chwili już wszyscy strażnicy leżeli na ziemi w kałużach krwi. Jeszcze tylko niektórzy jęczeli i i zwijali się z bólu w ostatnich podrygach życia. Zakręciło mi się w głowie. Anioł schował miecz, odwrócił się i zaczął odchodzić.
- Zaczekaj!- krzyknęłam i postąpiłam krok do przodu. Coś chlusnęło mi pod nogami i na pewno ie była to woda. Znów zakręciło mi się w głowie. Anioł zatrzymał się.
- K… Kim ty właściwie jesteś?- spytałam
Brak odpowiedzi. Przełknęłam ślinę i postąpiłam kolejny krok w stronę Anioła. Pod stopami znowu coś chlusnęło.
- Czemu mi pomogłeś?
Kolejny brak odpowiedzi. Odwrócił się i stanął twarzą do mnie. To nie był on. Anioł, który uratował mnie, gdy byłam mała, miał bladą cerę, niebieskie oczy i łagodne rysy twarzy. Ten, miał ciemną cerę, brązowe oczy i lekki zarost, a na jego prawym policzku widniała blizna. Zrobiłam kolejny krok do przodu i to był błąd… Tym razem zamiast chluśnięcia usłyszałam głośne chrupnięcie. Po plecach przebiegł mnie dreszcz. Świat zawirował mi przed oczami i poczułam mdłości. Jęknęłam cicho i straciłam przytomność.
________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________
- A kim właściwie są ci „Assassyni”?- spytałam gdy wyszłam z Animusa- No bo to, że są zabójcami to już wiem, ale…
- To zakon.- uprzedziła mnie Annabeth- Ich główna siedziba mieściła się w Masjafie.
- Acha…
Czasami ma wrażenie, że potrafi mi czytać w myślach.
- No, a teraz idź odpocząć. Jutro czeka nas kolejny, ciężki dzień pracy.- powiedział profesor
________________________________________________________________________
Tej nocy śnił mi się bardzo dziwny sen. Widziałam kogoś bardzo podobnego do Assassyna, który uratował moją odpowiedniczkę z przeszłości… Tylko, że nie miał swoich białych szat, a… Szarą bluzę i dżinsy… Stał w jakimś dziwnym laboratorium i rozmawiał z…
- Tu będziemy bezpieczni. Na razie…- powiedziała kobieta o blond włosach i niebieskich oczach
- Lucy? Mam jeszcze jedno pytanie. Pamiętasz, tam w Abstergo… Gdy uciekaliśmy… Ile właściwie było tam Animusów?
- Ech… Około setki… To wszystko były prototypy… Widziałam śmierć wielu ludzi zanim…
- Myślisz, że dalej to kontynuują?
- Tak. Na pewno już mają kolejnego Assassyna…
- Czy komuś oprócz nas udało się stamtąd uciec?
- Czternastce i Piętnastce… Zresztą, poznasz ich niedługo.
- A co resztą?
- Nie żyją.
________________________________________________________________________
Rozdział 3
„ W którym mój przodek otrzymuje propozycję zostania zabójcą i ją przyjmuje „
- Wstawaj, Osiemnastko!- obudziła mnie Annabeth- No chodź już!
Niechętnie wstałam i udałam się za Annabeth. Cały czas rozmyślałam o moim dziwnym śnie.
Gdy dotarłyśmy do Sali, oprócz Animusa i komputera zauważyłam także mały, drewniany stolik, na którym leżał talerz z kanapkami.
- Dziem dobhy!- przywitał się profesor jedząc swoją kanapkę
Annabeth także sięgnęła po jedną z kanapek i zaczęła ją pochłaniać z nieukrywanym apetytem. Wpatrywałam się jeszcze przez chwilę jak profesor i Annabeth dokańczają swoje kanapki, po czym podeszłam do Animusa.
- A ty co? Nie jesteś głodna?- spytała Annabeth
- J… Ja?- zająknęłam się
- Tak, ty! Przecież musisz coś jeść! Częstuj się.- Annabeth wskazała na talerz z kanapkami
Byłam potwornie głodna, więc z chęcią poczęstowałam się kanapkami.
- Świetnie!- odezwał się profesor, gdy kończyłam moją trzecią kanapkę z serem i szynką- Możemy już zaczynać?
Pokiwałam twierdząco głową i położyłam się na Animusie.
- Ponownie życzymy miłego seansu…- powiedziała Annabeth, zanim świat zaczął rozmazywać mi się przed oczami.
_________________________________________________________________________
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Meryiel dnia Wto 22:35, 19 Paź 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
I jak Wam się podobało? |
Super!!! |
|
50% |
[ 2 ] |
Dobre |
|
25% |
[ 1 ] |
Takie sobie |
|
0% |
[ 0 ] |
Słabe |
|
0% |
[ 0 ] |
Koszmarne!!! |
|
0% |
[ 0 ] |
Budyń |
|
25% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
forumowicz
Administrator
Dołączył: 24 Wrz 2010
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 16:56, 20 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Bardzo ciekawe. I fajnie napisane.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
I jak Wam się podobało? |
Super!!! |
|
50% |
[ 2 ] |
Dobre |
|
25% |
[ 1 ] |
Takie sobie |
|
0% |
[ 0 ] |
Słabe |
|
0% |
[ 0 ] |
Koszmarne!!! |
|
0% |
[ 0 ] |
Budyń |
|
25% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
kacper5
Administrator
Dołączył: 21 Wrz 2010
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 18:50, 20 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Nie no super! 10/10. Strasznie mi się to kojarzy z piosnenką Green Day'a - St.Jimmy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
I jak Wam się podobało? |
Super!!! |
|
50% |
[ 2 ] |
Dobre |
|
25% |
[ 1 ] |
Takie sobie |
|
0% |
[ 0 ] |
Słabe |
|
0% |
[ 0 ] |
Koszmarne!!! |
|
0% |
[ 0 ] |
Budyń |
|
25% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
ZeroCompany
Zwykły użytkownik
Dołączył: 08 Paź 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:41, 20 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
A kiedy nowa część?! XC
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
I jak Wam się podobało? |
Super!!! |
|
50% |
[ 2 ] |
Dobre |
|
25% |
[ 1 ] |
Takie sobie |
|
0% |
[ 0 ] |
Słabe |
|
0% |
[ 0 ] |
Koszmarne!!! |
|
0% |
[ 0 ] |
Budyń |
|
25% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
Meryiel
Aktywny użytkownik
Dołączył: 19 Paź 2010
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Nibylandii Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:16, 20 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Serio Wam się podoba?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
I jak Wam się podobało? |
Super!!! |
|
50% |
[ 2 ] |
Dobre |
|
25% |
[ 1 ] |
Takie sobie |
|
0% |
[ 0 ] |
Słabe |
|
0% |
[ 0 ] |
Koszmarne!!! |
|
0% |
[ 0 ] |
Budyń |
|
25% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
kacper5
Administrator
Dołączył: 21 Wrz 2010
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:26, 21 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
No serio, a co? Czekamy na kontynuację.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
I jak Wam się podobało? |
Super!!! |
|
50% |
[ 2 ] |
Dobre |
|
25% |
[ 1 ] |
Takie sobie |
|
0% |
[ 0 ] |
Słabe |
|
0% |
[ 0 ] |
Koszmarne!!! |
|
0% |
[ 0 ] |
Budyń |
|
25% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
Meryiel
Aktywny użytkownik
Dołączył: 19 Paź 2010
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Nibylandii Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:39, 21 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
No dobra... Nie sądziłam, że spodoba się Wam moja książka... Publikuję, więc kolejną część...
Gdy się ocknęłam leżałam na ziemi, a dokładniej na dywanie. Pod głową miałam miękką poduszkę. Usiadłam i rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w małym pomieszczeniu, na końcu którego stała mała fontanna. Zamiast dachu była drewniana krata, obrośnięta pnączami. Naprzeciwko mnie zauważyłam otwarte drzwi, za którymi były półki z pergaminami i mapami. Zapewne był to jakiś sklep. Wstałam i przeszłam przez drzwi. Za ladą po prawej stronie stał mężczyzna. Nie miał lewej ręki.
- Dzień… Dzień dobry!- przywitałam się grzecznie
- No! Nareszcie się obudziłaś! Byłaś nieprzytomna z tydzień!- powiedział mężczyzna- Zawsze tak mdlejesz na widok krwi?
Miałam wrażenie, że lekko się rumienię. Mężczyzna zaśmiał się.
- Nazywam się Malik A-Sayf.- przedstawił się- A ty?
- Marian…
- Marian? A czy to nie jest przypadkiem imię dla chłopców?
Chyba znowu się zarumieniłam, gdyż Malik ponownie się zaśmiał.
- Właściwie to może mi pan mówić…
- Po pierwsze; nie „pan”, a Malik. Po prostu. A co do twojego imienia… Może „Mary”?
- Acha… Może być.
„Mary”, nawet mi się podobało.
Malik miał czarne oczy i krótkie, czarne włosy. Nosił białe szaty i czarny płaszcz. Wyglądał dość młodo.
- W porządku Mary. Pokażesz mi swoją lewą dłoń?
Zdziwiłam się nieco tym pytaniem. Malik zaśmiał się.
- Chcę tylko coś zobaczyć…
Po dłuższej chwili zastanowienia, wyciągnęłam swoją lewą rękę na ladę. Malik mruknął coś pod nosem. Nie wiem co go tak zainteresowało, gdyż moja dłoń była zwyczajną w świecie dłonią, jak u każdego człowieka. No, może oprócz tego, że nie miałam serdecznego palca. Ale nie sądzę by akurat to, go tak zainteresowało…
- Pamiętasz od kiedy nie posiadasz serdecznego palca?
A jednak.
- Czy nie uczestniczyłaś w jakiś podejrzanych ceremoniach, podczas których ci go… Usunięto?
- Co? W jakich ceremoniach? Z tego co wiem, to już od dzieciństwa go nie posiadam… A co? Coś nie w porządku?
- Nie, nie…- mruknął- Tak tylko…
W oddali usłyszałam donośne bicie dzwonów.
- Oho! No i po sprawie.
- Jak to; „po sprawie”?
- Mawija nie żyje.- usłyszałam głos za sobą
Odwróciłam się i ujrzałam mojego wybawcę o brązowych oczach, który ocalił mnie przed pozbawieniem ręki przez strażników, za kradzież, której nie dokonałam.
- Powiedziała, że palca nie posiada od dzieciństwa.- powiedział Malik
- Jak masz na imię?- spytał mój wybawca.
- M… Mary.- wyjąkałam
Uśmiechnął się do mnie lekko, po czym spojrzał na Malika.
- Myślę, że to przypadek. Rozumiem gdyby straciła go rok, dwa lata temu. Wtedy moglibyśmy podejrzewać, że przeszła inicjację…- westchnął Malik
- Co?- spytałam
- Inicjację. To taki… rytuał.
- Ile masz lat?- spytał mój wybawca
- Trzynaście.
- Hm…- mruknął Malik- Wiesz Altairze… Nawet jeśli posiada „nasze” umiejętności, choć i tak to mało prawdopodobne, to nie jestem pewien, czy będziemy ją mogli przyjąć do zakonu… W końcu jest… Kobietą. No i oczywiście nie sądzę, by chciała do nas dołączyć… Zresztą, lepiej odstawmy ją już do domu i zapomnijmy o sprawie!
Mój wybawca, nazwany także przez Malika; „Altairem”, przyjrzał mi się uważnie.
- Dobrze, więc… Trafisz stąd sama do domu? Jesteśmy w dzielnicy biedoty Jerozolimy…
- Ale… Ale ja nie mam domu…
_______________________________________________________________
_________________________________________________________
- A… Assassynów? Ale przecież… To są…- wyjąkałam
- … Zabójcy.-dokończył Malik
Jęknęłam cicho.
- Posłuchaj mnie Mary.- zaczął Altair- Tak, jesteśmy zabójcami… Ale walczymy w słusznej sprawie. Walczymy o pokój, o dobro ludzi.
- Walczymy z tymi „złymi”- dodał Malik
- Czasem ktoś musi zginąć, by coś się zmieniło. Nasi najgorsi wrogowie…
- … Templariusze.
- Templariusze chcą zawładnąć nad Ziemią Świętą…
- A my jej bronimy…
- Mary… Możesz do nas dołączyć… Walczyć…
- Z tymi „złymi”…
- I o pokój…
- I o… Co tam jeszcze było Altairze? Nieważne. Powiem to wprost. Albo do nas dołączasz, albo nie. I tyle.
- Chcecie, abym została… Zabójczynią?
- Nie… Chcemy byś została księdzem…- powiedział ironicznie Malik
- Ja… Ja…- wyjąkałam po chwili milczenia.
- Decyduj się! Ja nie mogłem wybierać, czy chcę być Assassynem, czy nie!
Zastanawiałam się, jakie dobre strony mogą być w życiu Assassyna. Na razie do głowy przychodziły mi same złe strony życia Assassyna. Wizja zabijania ludzi dla „większego dobra” jakoś mnie nie przekonywała. Ale także nie przekonywała mnie wizja dalszego życia jako złodziejka, lub żebraczka. „Czasem ktoś musi zginąć, by coś się zmieniło.”. Nie wiedziałam co zrobić. Nie chciałam mordować ludzi, ale nie chciałam też wracać do mojego życia z kradzieży i żebractwa. Co miałam wybrać!? Przypomniałam sobie co robią bogate i szanowane kobiety w trudnych sytuacjach. Mdleją. Tak też uczyniłam
- Uznajemy to za odpowiedź twierdzącą?- spytał Malik
- Tak. Tak myślę.
_____________________________________________________________
____________________________________________________________
- Ha! Zapowiada się ciekawie!- powiedziała Annabeth, gdy już opuściłam „Animusa 3.0”.
- Lepiej idź już się położyć.- zaproponował profesor
Usłuchałam i udałam się do mojego pokoju. Myślałam o dalszych losach tej „Mary” z przeszłości. Gdy zasnęłam przyśnił mi się kolejny, dziwny sen…
____________________________________________________________
Widziałam dziesięciu, zakapturzonych mężczyzn w jednakowych, czarnych szatach. Stali przy długim, drewnianym, prostokątnym stole, w wielkiej, zaciemnionej Sali, oświetlonej pochodniami. Wymawiali jakieś dziwne, niezrozumiałe dla mnie słowa. Coś jakby; „Dominus” i „Etce” coś tam… I tak ciągle; „Dominus, etce…”
Po chwili jeden z mężczyzn stojący na krańcu stołu podniósł obie ręce w górę, a pozostali natychmiast umilkli.
- Przyjaciele!- zaczął mężczyzna, opuszczając ręce- Dzisiaj, nareszcie po tylu latach walki, ostatecznie pokonaliśmy naszych najgorszych wrogów! Obaliliśmy ostatnią bazę wroga, stawiającą nam opór! Wymordowaliśmy wszystkich! Mężczyzn, kobiety i dzieci.
Po komnacie przebiegł dreszcz podniecenia.
- Od teraz…- kontynuował mężczyzna- Na drodze „Abstergo” nie ma już żadnych przeszkód! Ostatnie niedobitki Assassynów, nie są już w stanie nam zaszkodzić Jeśli wszystko pójdzie teraz zgodnie z planem, już wkrótce zdobędziemy władzę nad światem!
- Czy mam nadal kontynuować sesję z obiektem osiemnastym?- spytał jeden z mężczyzn, który okazał się… Kobietą.
- Hm… Jeśli rzeczywiście dzięki temu dowiemy się jak działa „Fragment Edenu 24”… Obiekt osiemnaście może się nam jeszcze przydać…
- A gdy skończę?- z przerażeniem stwierdziłam, że to była… Annabeth…
- Pozbądź się jej.
- Jak sobie życzysz…
___________________________________________
Rozdział 4
„ W którym uczę się, a raczej mój przodek, uczy się jak zabijać i zaprzyjaźnia się.”
- Co za dziwny sen…- powiedziałam sama do siebie, gdy się obudziłam.
- O, już wstałaś?- usłyszałam Annabeth
Usiadłam i przeciągnęłam się.
- Chodź Osiemnastko! Musimy zacząć już sesję.
Udałam się za Annabeth, cały czas rozmyślając nad moim snem. A jeśli to wszystko co mi się śniło był prawdą? I co to za cały „Fragment Edenu”?
- Witaj Ma… Osiemnastko!- przywitał się profesor- Możemy już zaczynać?
Pokiwałam twierdząco głową i położyłam się na „Animusie 3.0”.
- Zaczynamy!- powiedziała Annabeth zanim świat zaczął rozmazywać mi się przed oczami…
______________________________________________
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
I jak Wam się podobało? |
Super!!! |
|
50% |
[ 2 ] |
Dobre |
|
25% |
[ 1 ] |
Takie sobie |
|
0% |
[ 0 ] |
Słabe |
|
0% |
[ 0 ] |
Koszmarne!!! |
|
0% |
[ 0 ] |
Budyń |
|
25% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
kacper5
Administrator
Dołączył: 21 Wrz 2010
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 16:43, 22 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Nie podoba mi się to że ,,Templariusze'' są złymi postaciami. Może w grze tak jest bo w nią nie grałem, ale radził bym to zmienić. Reszta fajna - 6/10
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
I jak Wam się podobało? |
Super!!! |
|
50% |
[ 2 ] |
Dobre |
|
25% |
[ 1 ] |
Takie sobie |
|
0% |
[ 0 ] |
Słabe |
|
0% |
[ 0 ] |
Koszmarne!!! |
|
0% |
[ 0 ] |
Budyń |
|
25% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
Meryiel
Aktywny użytkownik
Dołączył: 19 Paź 2010
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Nibylandii Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:13, 22 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
AYFKM? Oto właśnie chodzi -.-' Ci "dobrzi" w rzeczywistości, sa źli w książce i na odwrót
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
I jak Wam się podobało? |
Super!!! |
|
50% |
[ 2 ] |
Dobre |
|
25% |
[ 1 ] |
Takie sobie |
|
0% |
[ 0 ] |
Słabe |
|
0% |
[ 0 ] |
Koszmarne!!! |
|
0% |
[ 0 ] |
Budyń |
|
25% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
kacper5
Administrator
Dołączył: 21 Wrz 2010
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 18:19, 22 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Aaa, no chyba że .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
I jak Wam się podobało? |
Super!!! |
|
50% |
[ 2 ] |
Dobre |
|
25% |
[ 1 ] |
Takie sobie |
|
0% |
[ 0 ] |
Słabe |
|
0% |
[ 0 ] |
Koszmarne!!! |
|
0% |
[ 0 ] |
Budyń |
|
25% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
ZeroCompany
Zwykły użytkownik
Dołączył: 08 Paź 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:46, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Naprawdę super!!!! A co będzie porozdziale, w tórym Mary spotkała Zero?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
I jak Wam się podobało? |
Super!!! |
|
50% |
[ 2 ] |
Dobre |
|
25% |
[ 1 ] |
Takie sobie |
|
0% |
[ 0 ] |
Słabe |
|
0% |
[ 0 ] |
Koszmarne!!! |
|
0% |
[ 0 ] |
Budyń |
|
25% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
Antydotum.
Posiadacz karty - +100wypowiedzi
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Gdzieś tam... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:31, 01 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Dobree:) Czekam na dalsze części...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
I jak Wam się podobało? |
Super!!! |
|
50% |
[ 2 ] |
Dobre |
|
25% |
[ 1 ] |
Takie sobie |
|
0% |
[ 0 ] |
Słabe |
|
0% |
[ 0 ] |
Koszmarne!!! |
|
0% |
[ 0 ] |
Budyń |
|
25% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
Krasnolud
Aktywny użytkownik
Dołączył: 25 Wrz 2010
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 19:52, 08 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
kacper5 napisał: | Nie podoba mi się to że ,,Templariusze'' są złymi postaciami. Może w grze tak jest bo w nią nie grałem, ale radził bym to zmienić. |
A niby czemu mieliby być "dobrzy" ? Uważali się za wysłanników boga, myśleli, że wszystko im wolno. Zabijali, torturowali i gnębili niewinnych ludzi, zwykłych chłopów czy niewolników, by zdobyć niezliczone bogactwa. Jeden z ich władców torturował nawet własnych żołnierzy dla pieniędzy. Jak oni mogli nazywać jeszcze siebie rycerzami ??? Asasyni w słusznej sprawie zabijali Templariuszy, nie tylko, by przywrócić pokój.
Ja do dzisiaj nienawidzę Krzyżowców, no może oprócz Joannitów, bo do nich nic nie mam, byli zwyczajnymi, można powiedzieć nawet, że "mnichami", ale inni ??? Pluję na takie "rycerstwo" !
Meryiel napisał: | Ci "dobrzi" w rzeczywistości, sa źli w książce i na odwrót |
Nie zgodzę się ... Asasynów nie można nazwać ani dobrymi ani złymi. Według mnie zabijali w słusznej sprawie, no może nie wszyscy, ale ci z honorem na pewno.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Krasnolud dnia Pon 19:54, 08 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
I jak Wam się podobało? |
Super!!! |
|
50% |
[ 2 ] |
Dobre |
|
25% |
[ 1 ] |
Takie sobie |
|
0% |
[ 0 ] |
Słabe |
|
0% |
[ 0 ] |
Koszmarne!!! |
|
0% |
[ 0 ] |
Budyń |
|
25% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
Meryiel
Aktywny użytkownik
Dołączył: 19 Paź 2010
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Nibylandii Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:35, 11 Lis 2010 Temat postu: Wielki powrót!!! |
|
|
Sorki za dłuższą przerwę ;[
- Gdzie jesteśmy?- spytałam gdy się ocknęłam
- W drodze do Masjafu- odpowiedział Altair
Jechaliśmy kłusem na koniu, górską ścieżką. Altair trzymał mnie w siodle przed sobą. Słońce stało wysoko na niebie.
- Ile czasu byłam nieprzytomna?
- Coś około dwóch godzin.
- To dziwne…- mruknęłam sama do siebie- Wydawało mi się, że tylko udaję omdlenie.
- Bo udawałaś, ale bardzo profesjonalnie. Masz do tego smykałkę.- zażartował
- A co to właściwie jest ten cały „Masjaf”? Nigdy nie słyszałam o tym mieście…
- To główna siedziba naszego zakonu.
- Zakonu Assassynów?
- Tak.
- Altairze? Jeśli tak mogę się do ciebie zwracać…
- Możesz.
- Ja… Jeszcze nie podziękowałam ci za to, że mnie uratowałeś…
- To był mój obowiązek.
- Mimo tego… Dziękuję…
Nie odpowiedział.
- Mam jeszcze jedno pytanie… Malik powiedział; „Ja nie mogłem wybierać, czy chcę być Assassynem, czy nie.”, to znaczy, że Assassyni, nie przystępują do zakonu z własnej woli, tak?
- Kiedyś tak było… Dzieci były siłą zabierane rodzinom i trafiały do zakonu. Ale teraz to się zmieniło. Rodzice wychowują dziecko, do trzynastego roku życia.
- A potem?
- Zabieramy je do zakonu. Tam uczą się naszych zasad, sztuki walki i…
- Zabijania…- dokończyłam
- Tak. Gdy przejdą inicjację są już pełnoprawnymi zabójcami.
- A czy nadal zabierane są siłą?
- Dzieci? Nie, rodzice decydują, czy dziecko ma zostać Assassynem, tuż po jego narodzinach.
- Ach, tak…
- Czy wszystkie mogą zostać Assassynami?
- Tylko chłopcy.
- Ale, przecież ja jestem dziewczyną!
- Wiele zasad zmieniło się w naszym zakonie… I wciąż się zmieniają.
- A ta cała „inicjacja”?
- Dowiesz się w swoim czasie.
- Daleko jeszcze?
- Tak.
- Malik powiedział jeszcze…- kontynuowałam po minucie ciszy- … Że; „nawet jeśli posiada nasze umiejętności…”. Co to miało znaczyć?
- Assassyni są znacznie szybsi i zwinniejsi od innych, oraz posiadają orli wzrok.
- „Orli wzrok”?
- Tak. Dzięki temu możemy odczytywać emocje i intencje ludzi.
- na przykład?
- Na przykład możemy łatwo odnaleźć swój cel w tłumie.
- rany…
- Te umiejętności są przekazywane z pokolenia na pokolenie, ale odziedziczają je tylko chłopcy.
- Tylko chłopcy?
- No… Raz spotkałem wyjątek.
- Więc do zakonu przyjmujecie tylko chłopców z „umiejętnościami”?
- Nie tylko.
- Chyba trochę się pogubiłam…
- Nie dziwię ci się.
Wjechaliśmy do małego miasteczka, położonego na zboczu góry.
- Tutaj zrobimy krótki postój. Muszę się spotkać z informatorem. Napój konie i kup sobie coś do jedzenia.- powiedział Altair
Zatrzymaliśmy się przed karczmą i zsiedliśmy z konia. Altair wręczył mi kilka monet i wszedł do karczmy. Napoiłam konie, jak kazał i udałam się na spacer po miasteczku. Domy były zbudowane z gliny, a ich dachy stanowiły liście palmowe. Przeszłam przez ciemny zaułek i wyszłam na główny plac miasta. Pośrodku rynku stała stara, kamienna studnia z drewnianym żurawiem. Gdzieniegdzie stały stragany z warzywami, owocami, rybami i mięsem. Wokół nich tłoczyła się spora grupa ludzi.
- Ryby, świeże ryby!
- Pomarańcze, banany, daktyle! Prosto z sadu!
Grupa dzieciaków chlapała się nawzajem wodą z kałuży. Miasteczko tętniło życiem. Podeszłam do straganu z owocami i kupiłam sobie parę pomarańczy i kilka daktyli. Zjadłam je ze smakiem i pokręciłam się jeszcze trochę po mieście, przyglądając się mieszkańcom i ich codziennemu życiu. Po chwili wróciłam pod karczmę, czekając na Altaira.
- Hej, ty!- usłyszałam za sobą
Odwróciłam się i ujrzałam trzydziestu zbrojnych mężczyzn.
- Czy nie widziałaś gdzieś przypadkiem mężczyzny z bronią w białych szatach mnicha?- spytał jeden z nich, stojący na czele
- N… Nie- wyjąkałam
- W porządku… Gdy go zobaczysz zwróć się do najbliższego posterunku. To bardzo niebezpieczny morderca…
- Dobrze…
Zbrojni odwrócili się i udali w stronę rynku. Odetchnęłam z ulgą gdy zniknęli za rogiem. Nagle ktoś położył mi dłoń na ramieniu. Zdrętwiałam z przerażenia. Ponownie odetchnęłam z ulgą, gdy zorientowałam się, że to Altair.
- Armia pilnuje granicy. Nie możemy od tak po prostu jej przekroczyć. Ciebie zignorują, ale jeśli zobaczą mnie… Hm… Jedź sama. Spotkamy się za granicą.- powiedział
- Co?
- Musimy się rozdzielić. Wskakuj na konia i przekrocz granicę. Dojedziesz do niej tą drogą. Dogonię cię. W porządku?
- Tak, ale…
- No, a teraz jedź!
- Ale…- zaczęłam, lecz jego już nie było
Jęknęłam cicho i wsiadłam na konia. Gdyby Altair wysłuchałby mnie do końca, dowiedziałby się, że po raz pierwszy w życiu, trzymam w dłoniach wodze.
___________________________________
Okej… Na szczęście wiele razy widziałam jak jeźdźcy ujeżdżają konie. Aby ruszyć, uderzają piętami w uda konia. Tak też uczyniłam. Koń parsknął i ruszył stępem do przodu. Pociągnęłam mocno za lejce i koń stanął. Ponownie uderzyłam piętami w uda konia. Ponownie ruszył. Chwilę później, opanowawszy sztukę skręcania, znalazłam się w drodze do granicy. Jazda konną okazała się o wiele prostsza niż na początku mi się wydawała. Przejechałam paręnaście metrów i wjechałam na skrzyżowanie.
- No pięknie…- mruknęłam- I którędy teraz!?
Zaryzykowałam i skręciłam w lewo. Parę metrów dalej spostrzegłam most i stojących na nim kilku strażników.
- Stać!- zawołał jeden z nich
Posłusznie się zatrzymałam.
- Mam zakaz przepuszczania kogokolwiek do Masjafu!
- Ale ja muszę…- zaczęłam się tłumaczyć
- Zawróć, albo będziemy zmuszeni użyć siły!
Westchnęłam i zawróciłam konia. W miarę jak oddalałam się od mostu, do głowy przyszedł mi szalony pomysł. Cóż… Raz się żyję. Momentalnie zawróciłam w stronę mostu i przyśpieszyłam do galopu. Strażnicy zorientowali się, że coś jest nie tak, gdy byłam po drugiej stronie mostu.
- Łapać ją!- wrzasnął jeden z nich, ale ja już byłam Daleko za nimi, wciąż pędząc do przodu. Nagle poczułam jak ktoś delikatnie wysuwa lejce z moich dłoni, a koń zwalnia. Przeraziłam się nie na żarty.
- Hm… Nie spodziewałem się, że tak szybko przyswoisz jazdę konno.- usłyszałam za sobą
To był Altair.
- Jak ty…- wyjąkałam
Altair zaśmiał się, lecz nie odpowiedział. Muszę przyznać, że Altair budził szacunek w moich oczach. Jak on się przekradł nie zauważony, między strażnikami? I jak to możliwe, że wsiadł na galopującego konia, nie wydając przy tym żadnego szmeru!? Właściwie to nie jestem do końca pewna, czy to aby na pewno jest człowiek. Jechaliśmy jeszcze jakieś z dobre dwie godziny (A może i więcej?). Słońce powoli zbliżało się ku horyzontowi. Przymknęłam oczy.
- Jesteśmy.- powiedział Altair
Otworzyłam oczy i zamarłam.
- Witamy w Masjafie.- mruknął
Zamek. Nie! Wielka, kamienna twierdza, położona na szczycie góry, skąpana w blasku zachodzącego słońca. Czerwono- białe flagi, powiewające na wietrze. Poniżej twierdzy, małe miasteczko, położone na zboczu góry, także skąpane w pomarańczowym świetle zachodzącego słońca.
- Rany… To… To jest Masjaf?- spytałam
- Tak. To jest Masjaf.- odpowiedział Altair
Wjechaliśmy przez drewnianą bramę do miasta. Znaleźliśmy się na rynku. Zmierzchało, więc kupcy zwijali swoje towary, a mieszkańcy rozchodzili się do swoich domów, po długim i ciężkim dniu pracy. Wjechaliśmy na górę, klucząc wąskimi uliczkami miasta. Zatrzymaliśmy się tuż przed bramą prowadzącą do twierdzy. Zsiedliśmy z konia i weszliśmy na główny dziedziniec. Znajdowały się tu poniszczone, słomiane kukły (zapewne pełniące rolę napastników, podczas treningów), oraz mały placyk, otoczony drewnianą barierką. Wzdrygnęłam się na widok czerwonej kałuży krwi, na jego środku. Weszliśmy po schodach do wnętrza twierdzy. Znaleźliśmy się w ogromnej Sali, po bokach której stał rząd półek z przeróżnymi księgami. Przed nami znajdowały się schody prowadzące na górę, nie weszliśmy jednak po nich, lecz skręciliśmy w drzwi po lewej stronie, koło półek z księgami. Szliśmy długim korytarzem, oświetlonym pochodniami. Zastanawiałam się czemu w owej twierdzy jest tak pusto. Od kiedy przekroczyłam bramę, nie spotkałam tu żywej duszy! Właśnie miałam się o to spytać Altaira, gdy wtem, niespodziewanie usłyszałam czyjeś szybkie kroki, dochodzące zza ściany. Nagle ktoś otworzył szeroko drzwi po mojej lewej (które dopiero teraz zauważyłam) i wybiegł zza nich wpadając prosto na mnie. Oboje przewróciliśmy się, a ja ze złości wrzasnęłam;
- Hej! Uważaj, ty…- niedokonczyłam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Meryiel dnia Czw 23:48, 11 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
I jak Wam się podobało? |
Super!!! |
|
50% |
[ 2 ] |
Dobre |
|
25% |
[ 1 ] |
Takie sobie |
|
0% |
[ 0 ] |
Słabe |
|
0% |
[ 0 ] |
Koszmarne!!! |
|
0% |
[ 0 ] |
Budyń |
|
25% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
Antydotum.
Posiadacz karty - +100wypowiedzi
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Gdzieś tam... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:57, 12 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Gra super, adaptacja literacka też 10/10
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|