Krasnolud
Aktywny użytkownik
Dołączył: 25 Wrz 2010
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:21, 29 Wrz 2010 Temat postu: Kosmiczna szkolna wycieczka |
|
|
Jest to krótkie opowiadanie, które kiedyś zadała nam pani od polskiego, gdzieś chyba w 5 klasie, jeżeli dobrze pamiętam. Nie jest to nic specjalnego, ale postanowiłem to dodać, aby powiększyć naszą bibliotekę
Kosmiczna szkolna wycieczka
autor:Krasnolud
Pewnego razu w naszej szkole na godzinie wychowawczej pani powiedziała, że za dwa tygodnie ma się odbyć wycieczka poza przestrzeń ziemską. Wszyscy bardzo się ucieszyli tą wiadomością. Niesamowicie chciałem zobaczyć kosmos. Plan wycieczki był taki, że mieliśmy lecieć do kosmicznego hotelu na planecie Promo i tam ją zwiedzać. Promo była położona w układzie słonecznym Ksymantia, który podobno ma dwie gwiazdy - Hebrydę i Astarte.
Dzień przed wyjazdem zaczęliśmy się pakować i przygotowywać do wycieczki. Nawet za dużo nie trzeba było brać, bo powiedzieli nam, że wszystko będzie w hotelu, co bardzo nas zdziwiło.
Zebraliśmy się na boisku szkolnym całą klasą. Wszyscy byli bardzo podekscytowani i już o tym dyskutowali. Wtedy pani wychowawczyni zawołała na zbiórkę i wszyscy ustawili się w rzędzie. Nauczycielka sprawdziła listę obecności.
Nagle na niebie zaczął się pojawiać niebieski wir, który coraz bardziej zaczął się powiększać, wtedy wyleciał z niego wielki statek kosmiczny. Po chwili wylądował na boisku. Był cały żółty, miał rozmiar mniej więcej dwóch dwupiętrowych autobusów. Z przodu znajdowała się kabina pilotów, a z tyłu napędy odrzutowe. Weszliśmy do środka i zupełnie nas oszołomiło. Pojazd w środku był jeszcze bardziej skomplikowany niż na zewnątrz. Wszędzie były różne przyciski i monitory na których pojawiały się różne dziwne obrazy. Były tam fotele i duży korytarz. Prawie wszystko było pod ręką, mieliśmy pilota na którym wybierało się to co chcemy dostać.
Nie minęła chwila, a już mieliśmy ziemię pod stopami, wylecieliśmy poza nasz układ gwiezdny. Minęły dwie godziny, ale w ogóle się nie nudziliśmy, każdy miał co robić . Podczas podróży trafiliśmy na różne niebezpieczeństwa. Mało brakowało żeby nie wciągnęła nas czarna dziura, na szczęście wszystko szczęśliwie się skończyło.
W końcu dolecieliśmy do układu słonecznego Ksymantia. Wszyscy od razu zwrócili uwagę na dwa wielkie słońca - jedno z nich świeciło pomarańczowym żarem, to była Hebryda, drugie zaś raziło na niebiesko. W końcu wylądowaliśmy na planecie Promo. Postawiliśmy nogi na blado-purpurowej ziemi. Wtedy podjechał do nas jakiś robot, który na torsie miał mały monitorek, na którym pojawił się napis - ,,XV-3000''. Coś do nas zabrzęczał, zapikał i dał jakieś urządzenia na uszy. Założyliśmy je i usłyszeliśmy mechaniczny głos robota, który powiedział -
- Witajcie! Jestem model robota numer XV-3000, zaprowadzę was do hotelu i będę towarzyszył w dalszej podróży, chodźcie za mną !
Weszliśmy do miasta Promoteidów, bo tak nazywali się mieszkańcy planety. Byli oni trochę wyżsi niż ludzie, mieli skórę podobną do ich planety, lecz ubrania nosili pomarańczowe. Oczy też były tego koloru, mieli także wielkie nosy i uszy. Ich domy były kwadratowe o zielonym kolorze. W końcu trafiliśmy do naszego hotelu. Robot zaprowadził nas do pokoi gdzie mieliśmy mieszkać. Bardzo się zdziwiliśmy, bo pokoje były takie same jakie mamy w domu. Wtedy robot powiedział -
- Spenetrowaliśmy wasze domostwa i dla waszej wygody zrobiliśmy te same pokoje w których śpicie. Wkrótce smacznie spaliśmy w łóżkach.
Nad ranem, mojego kolegi, Rafała z którym dzieliłem pokój, zbudziły jakieś dziwne szmery. Wstał i pociągnął za klamkę, lecz ktoś uderzył go mocno w głowę i mój przyjaciel stracił przytomność. Obudziłem się, gdy usłyszałem jęki Rafała. Ostrożnie wstałem z łóżka gdy nagle usłyszałem, że ktoś dziwnie człapiącymi krokami zbliża się do mojego pokoju. Wyjrzałem, aby zobaczyć kto to, lecz w tej samej chwili miałem wycelowany pistolet laserowy w czoło. Spojrzałem na istotę, która we mnie celuje. była ona dziwnie obślizgła i zielonoskóra, a z głowy wystawały jej długie rogi. Nie minęła chwila, a dziwny kosmita został postrzelony blasterem obezwładniającym przez jakiegoś człowieka.
- Kim jesteś? - zapytałem
- Jestem Xertel, galaktyczny kapitan pilnujący porządku w kosmosie! - odpowiedział nieznajomy.
- Dziękuję, że mnie uratowałeś!
- Nie ciesz się za szybko, ten kosmiczny pirat zaraz się ocknie! - odparł
- Kosmiczny pirat? - zapytałem
- To organizacja handlująca różnymi przedmiotami i istotami, pochodzą z rasy Lechritów!
- Gdzie są wszyscy, czy są bezpieczni?
- Tak, wszyscy czekają w waszym statku. Chodź, bierzemy twojego kolegę i uciekamy razem z nimi.
Wzięliśmy Rafała pod pachy i udaliśmy się do naszego statku.
Wylecieliśmy z tej planety, ale Lechritowie nie dali za wygraną i zaczęli w nas strzelać. Za to my włączyliśmy hipernapęd przestrzenny i już widzieliśmy nasz układ słoneczny. Szczęśliwie wylądowaliśmy na Ziemi.
To co przeżyłem na naszej wycieczce na pewno zapamiętam do końca życia.
________________________________________
I kto powiedział, że Krasnoludy nie mogą pisać powieści fantastyczno-naukowych
Post został pochwalony 0 razy
|
|